niedziela, 27 października 2013

[21] "Zachowuje się jak mój anioł stróż rządny sprawiedliwości."



Rozdział 21 „Zachowuje się jak mój anioł stróż rządny sprawiedliwości.”
            Znów byłam niesiona. Znów cierpiałam przeraźliwe katusze. Poważnie, co jest ze mną nie tak? Czemu takie rzeczy zdarzają się tylko mnie? Jakoś nie zauważyłam, żeby komukolwiek przydarzyło się coś podobnego. Co ja takiego zrobiłam, że ciągle mnie to spotykało?
            W końcu jednak ucisk w klatce piersiowej nieco zelżał, więc zaczęłam porządnie oddychać. Z początku nerwowo i nierównomiernie, ale z każdą chwilą było coraz lepiej.
- Okej, możesz mnie postawić – oznajmiłam, nie chcąc robić z siebie kaleki. – Naprawdę, dam radę iść sama – dodałam stanowczo. Usłyszałam ciche westchnięcie, ale sekundę później poczułam podłogę pod stopami i stanęłam o własnych nogach. Wciąż czułam zawroty głowy, więc postanowiłam na moment usiąść na najbliżej ławce.
- Mieliśmy iść… - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie ma po co. Muszę tylko chwilę odpocząć – odburknęłam, biorąc głęboki wdech. Piekło jak cholera.
- Sądzę, że ktoś powinien cię obejrzeć – upierał się.
- Dzięki za radę, nie skorzystam – warknęłam.
- Czemu jesteś taka uparta? Ja tylko staram się pomóc – zirytował się.
- Zajmij się lepiej swoimi sprawami, Bieber – syknęłam, łapiąc się za żebra, jakby to mogło ukoić ból. – Dlaczego w ogóle zachciało ci się zgrywać bohatera? Ktokolwiek inny mógł mnie tu zaprowadzić, ale to ty pierwszy wyrwałeś się do tej roli – mruknęłam niezbyt przyjemnie, starając się zignorować dokuczliwy ucisk.
- Nie robię tego na pokaz. Po prostu się przestraszyłem, a to był najszybszy sposób, żeby dowiedzieć się, czy wszystko w porządku – wyjaśnił spokojnie, uważnie mnie obserwując. Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam powieki.
- Jak widzisz, żyję. Możesz być spokojny i zostawić mnie już samą – poinformowałam go, ale jak zwykle mnie zignorował.
- Będę jeszcze spokojniejszy jak dasz się obejrzeć pigule – mruknął.
- Ona nic nie pomoże. Nie ma leku, który sprawi, że w sekundę siniak zniknie, on sam się za niedługo zagoi, a jak będzie boleć, wezmę tabletkę – zapewniłam go, chcąc jak najszybciej go spławić i wrócić do domu. Widząc, że nie zamierza odpuścić, wstałam i chciałam jak najszybciej odejść. Niestety, złapał mnie za ramię i to w miejscu, gdzie miałam największego guza. Było to tak niespodziewane, że niekontrolowany syk wydał się z moich ust.
- Co jest? – zapytał zdezorientowany, ale zanim zdążyłam zareagować, podciągnął mój rękaw i ujrzał wszystkie rany, które się pod nim znajdowały. – Co ci się stało? – spytał zszokowany i wystraszony. Wyszarpałam rękę z jego uścisku i szybko się zakryłam.
- Nic – odparłam, ale nie odpuścił. Mój pech chciał, że zauważył czerwoną kresę na mojej szyi, widoczną przez brak apaszki i spięte włosy. W sumie to dziwne, że rzuciło mu się to w oczy dopiero teraz.
- Amy, powiedz mi prawdę – zażądał, ponownie mnie chwytając, tym razem łagodniej.
- To naprawdę nie twój biznes, Justin. Odpuść – wycedziłam. Miałam wrażenie, że nie docierało do niego, co mówiłam. Jak grochem o ścianę.
- Masz tego więcej? – spytał i nie czekając na odpowiedź, podciągnął moją koszulkę, ukazując posiniaczony brzuch i kawałek poobijanych żeber. Szybko zajrzał pod drugi rękaw, gdzie sprawa nie wyglądała lepiej. – Kto ci to zrobił? – wykrztusił, przybierając śmiertelnie poważny wyraz twarzy. Jego oczy były nieprzeniknione i po raz pierwszy w życiu wydał mi się groźny. Wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi, ale gdyby tylko wpadli mu w ręce sprawcy tych wszystkich ran, nie byłoby z nimi dobrze. Dobra, przesadzałam. Nie miałby z nimi za dużych szans, ale wciąż wyglądał jakby miał coś rozwalić.
- Nikt – wyrzuciłam po chwili, przerażona jego postawą. – Spadłam ze schodów – wymyśliłam na poczekaniu, modląc się, żeby to łyknął. On jednak tylko prychnął ironicznie, a mięśnie jego twarzy nie rozluźniły się nawet na moment.
- Ktoś musiałby się z nich porządnie zepchnąć, a później jeszcze mocno skopać, żebyś tak wyglądała – warknął poirytowany moim słabym kłamstwem.
- Nie przesadzaj, nic mi nie jest – spróbowałam z innej strony, ale bez skutku.
- Cholera, Amy, skończ udawać, że nic ci nie jest! Wyglądasz jakby coś cię przejechało! – uniósł się, a ja zrobiłam krok w tył. Nie chciałam być w zasięgu jego rąk i nóg, gdy był w takim stanie. Wyglądał jakby coś go opętało.
- Proszę, uspokój się – poprosiłam, czując się bezsilnie wobec jego gniewu. Wreszcie zamilkł, a jego szczęka się rozluźniła. Złość w oczach, zastąpiło zmartwienie i skrucha.
- Przepraszam, nie chciałem się na tobie wyładowywać. Chcę tylko, żebyś mi powiedziała kto to był, a wtedy ja…
- Nic nie zrobisz, Justin. Już ci mówiłam, że to nie twoja sprawa i nie chcę, żebyś się wtrącał. Po prostu zapomnij – rzuciłam, odwracając się na pięcie i maszerując w stronę szafki. Chciałam, żeby ten dzień się już skończył.
            Dzięki Bogu, ten gamoń za mną nie poszedł. Z pewnością nie odpuścił, ale może jak ochłonie to zacznie zachowywać się normalnie. Po za tym dziwiło mnie jego zachowanie. W końcu sam powiedział, że nie będzie się już starał, więc sądziłam, że przestanie się do mnie odzywać, a tymczasem zachowuje się jak mój anioł stróż rządny sprawiedliwości.
            Ubrałam się w płaszcz i owinęłam szalikiem. Przepakowałam książki i wsunęłam na dłonie rękawiczki, po czym wyszłam ze szkoły, słysząc skrzypienie śniegu pod podeszwą butów. Lucas już na mnie czekał, oparty o maskę samochodu. Zdziwiłam się, że chciało mu się opuszczać nagrzany pojazd, ale posłałam mu ciepły uśmiech i energicznie mu pomachałam. W odpowiedzi zmarszczył brwi, co mocno mnie zdziwiło, ale szybko zorientowałam się, że nie patrzył się na mnie. Nawet nie zdążyłam się odwrócić, bo osoba za mną zdążyła mnie wyprzedzić. Ktoś niemal biegł do mojego przyjaciela, a ja nie wiedziałam, co się dzieje, więc zdenerwowana, przyspieszyłam kroku.
            Byłam już całkiem blisko, gdy usłyszałam głośny krzyk.
- Jak mogłeś jej to zrobić, gnoju!
            A potem zobaczyłam jak jego pięść ląduje na twarzy Lucasa.
            Z mojego gardła wyrwał się niekontrolowany pisk i w sekundę dobiegłam do napastnika w czarnej kurtce. Zaczęłam go odciągać, ale moje wysiłki były raczej daremne.
- To wszystko twoja wina! Jak mogłeś pozwolić, żeby cierpiała!
            W tym momencie poznałam ten głos, a moje serce na kilka sekund przestało bić. Zaraz potem całe moje ciało opanowała nieopisana wściekłość.
- O mój Boże, Bieber, oszalałeś?! – wydarłam się, szarpiąc go z całej siły. Oderwał się na moment od swojej niczemu niewinnej ofiary i spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie daruje mu tego – wycedził przez zęby, a jego oczy ciskały pioruny.
- Czy ty kompletnie zwariowałeś?! On mi nic nigdy nie zrobił! – uniosłam się i nie wytrzymując, strzeliłam mu z dłoni w łeb. – Jesteś głupi czy głupi, bo już sama nie wiem?
- Ale… Jak nie on, to kto?
- Mówiłam ci, że to nie twoja sprawa! Nie wiem czemu usilnie próbujesz wymierzać sprawiedliwość, ale robisz to źle – wysyczałam, odpychając go jeszcze bardziej. Chciałam, żeby znalazł się jak najdalej od Lucasa i nigdy więcej do niego nie zbliżał. – Jeśli musisz wiedzieć, to sama nie wiem, kto to zrobił. Wracałam sama w nocy i dorwała mnie banda popaprańców, a Lucky tak właściwie uratował mi życie, bo cudem udało mu się mnie odnaleźć – wyrzuciłam na jednym wdechu, wymachując nerwowo rękami.
- N-nie wiedziałem… - wykrztusił.
- Jasne, że nie wiedziałeś! Ale zamiast się dowiedzieć, wolałeś od razu walnąć kogoś w pysk, ty skończony debilu. Powinieneś mu dziękować, bo tylko dzięki niemu jeszcze tu stoję, a zamiast tego okładasz go po twarzy! – krzyczałam. Spuścił głowę i na dłuższą chwilę zamilkł.
- Przepraszam – wyrzucił w końcu, podchodząc do mojego towarzysza i wyciągając w jego stronę rękę. – Naprawdę mi przykro, że tak mnie poniosło. Mogę wam to wynagrodzić, zrobię wszystko, tylko dajcie mi szanse to naprawić – dodał, patrząc na nas ze skruchą w oczach. Miałam ochotę wywrócić oczami. Ile razy słyszałam już z jego ust podobne gadki… Potrafił bajerować, ale po tylu kłótniach nie potrafiłam mu już uwierzyć. Mimo wszystko, tym razem decyzja nie należała do mnie, więc przeniosłam swój wzrok na Lucasa.
 - W pewnym sensie cię rozumiem, też żałuję, że ich nie dorwałem i nie dziwię się, że się zdenerwowałeś, ale może następnym razem wstrzymaj się dopóki nie dowiesz się czegoś konkretnego, dobrze, młody? – zasugerował brunet, uśmiechając się lekko.
- Na twoim miejscu bym mu oddała – prychnęłam pogardliwie.
- Masz rację, zasłużyłem – odparł Gwiazdorek, nastawiając policzek. Uniosłam brwi, ale nie ruszyłam się.
- Okej, więc jestem ci winna jeden cios, ale wykorzystam go innym razem, gdy najmniej się będziesz tego spodziewał – bąknęłam i bez pożegnania wsiadłam do samochodu. Widziałam, że chłopcy jeszcze przez chwilę rozmawiają, ale w końcu porządnie zatrąbiłam i Lucky usiadł na miejscu kierowcy.
- Cóż, to była dziwna sytuacja – skomentował krótko, odpalając silnik.
- W skali od jeden do dziesięć? Trzysta – odparłam, na co zaśmiał się krótko. Jakkolwiek głupio to brzmi, mam wrażenie, że po tym wydarzeniu, Lucas odżył. Tak jakby czekał na karę za to, co mnie spotkało i wreszcie ktoś mu ją wymierzył. Pokręcony człowiek, ale równie mocno jak był rąbnięty, tak mocno go kochałam. […]
            Odczytałam kolejną wiadomość, która przyszła tego wieczoru na mój telefon i mimowolnie przewróciłam oczami.
- Znowu? – zapytał Lucas, nie kryjąc rozbawienia. Najwyraźniej zauważył moją minę, gdy wpatrywałam się w ekran. Spędzaliśmy sobie spokojny wieczór – ja próbowałam się czegoś nauczyć na test z matmy, on natomiast czytał jakąś książkę. Andy na szczęście już zasnął, więc mogliśmy w ciszy skupić na własnych zajęciach. Kochałam tego dzieciaka, ale miał tyle energii i wymagał tyle uwagi, że momentami bywał męczący.
- Chyba wyłączę telefon – mruknęłam zrezygnowana, wciąż z niedowierzaniem przyglądając się otrzymanej wiadomości.
Kolejne przeprosiny Justina. Miałam już tego dosyć. Ile razy słyszałam te jego teksty, że wie, że zachował się jak dupek, ale go poniosło i to już się nie powtórzy. Nie wierzyłam mu ani trochę, bo po każdych takich przeprosinach wywijał coś gorszego.
- Jesteś okrutna, chłopak pewnie odchodzi od zmysłów i stara się cię udobruchać, a ty nawet mu nie odpiszesz – skwitował, uśmiechając się półgębkiem.
- Najlepiej wiesz, co przeskrobał. Powinnam mu wybaczyć? – zapytałam. Lucky zawsze potrafił mi dobrze doradzić. Znał mnie jak nikt inny, a w dodatku był niezwykle inteligentny, błyskotliwy i potrafił wczuć się w cudzą sytuację.
- To zabawne jak go tak męczysz, ale jeszcze trochę i chłopczyna odejdzie od zmysłów, a ty go będziesz miała na sumieniu – stwierdził, podśmiewając się trochę, za co oberwał poduszką. Sama jednak ledwo powstrzymywałam śmiech.
- A ty mu wybaczyłeś? – spytałam, gdy już się uspokoiliśmy. Spodziewałam się jaka będzie odpowiedzieć, ale musiałam się upewnić. W końcu to jemu tak naprawdę podpadł Bieber, nie mnie.
- Nie mam mu czego wybawiać, to nie było nic takiego – rzucił lekko, wzruszając ramionami. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. I zrozum tu facetów. […]
            Nie miałam już siły mu odpisywać, ale gdy tylko dotarłam pod szkołę, rzucił się na mnie z kolejnymi tłumaczeniami i prośbami o wybaczenie. Udawałam śmiertelnie poważną i próbowałam go ignorować, ale gdy przypomniałam sobie rozmowę z moim współlokatorem, nie mogłam opanować śmiechu.
            Justin osłupiał, najpierw zdziwiony, później sfrustrowany, a na końcu się nachmurzył, bo zrozumiał, że się z niego naigrywałam.
- Ej, jak mogłaś! – wyrzucił pretensjonalnie. – Ja się tu przejmuję, wymyślam jak cię przebłagać, a ty się ze mnie śmiejesz!
- Takie życie, Bieber – odparłam, zanosząc się śmiechem. Spojrzał na mnie obrażony, ale otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do szkoły gdzie każdy udał się do swojej szafki.
            Spotkaliśmy się ponownie dopiero przed biologią, którą mieliśmy razem.
- Nadal się dąsasz? – spytałam niby od niechcenia, widząc jego minę. – Przypominam, że to ty znokautowałeś mojego przyjaciela, a ja mogę w każdej chwili ci za to oddać – dodałam, czym od razu zwróciłam jego uwagę. – Nie znasz dnia ani godziny – ostrzegłam go, przyjmując mroczny ton głosu. Wyraz jego twarzy w tym momencie powinien zostać uwieczniony i rozwieszony na ścianach. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Amy, kurde, skończ! Nie wiem kiedy mówisz poważnie, a kiedy żartujesz – wygarnął mi.
- Wszystko, co mówię jest poważne, powinieneś wziąć to sobie do serca – poinformowałam go, na co westchnął teatralnie. Szturchnęłam go w ramię w momencie, w którym rozbrzmiał dzwonek, więc weszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje miejsca.
            Był dopiero wtorek, a ja już myślałam o weekendzie. Fajnie by było coś porobić, a nie tylko siedzieć w domu nad książkami. Musiałam zapytać o to Cassie i Justina, może mają jakiś ciekawy pomysł.
            Złapałam Gwiazdorka zaraz po wyjściu z sali. Razem poszliśmy do Cassandry, która powitała nas szczerym uśmiechem.
- Jeszcze jedna lekcja i koniec! – zawołała uradowana. Podziwiałam jej wieczny optymizm. Ja od razu pomyślałam o tym, co muszę zrobić w domu, czego się pouczyć i że jutro znowu trzeba będzie wstać i wszystko zacznie się od nowa.
- Tak w ogóle – zaczęłam, zmieniając temat, gdy odprowadzaliśmy ciemnowłosą pod salę z matematyki – to pomyślałam, że powinniśmy porobić coś interesującego w weekend – zaproponowałam, patrząc na nich znacząco.
- Ty już o weekendzie – zaśmiała się moja przyjaciółka. – Ale jasne, zobaczę czy rodzice czegoś nie wymyślili, a jak nie to na pewno chętnie coś porobię. A ty Justin?
- Yyy – zająknął się, ewidentnie zmieszany. Widać miał już plany. – Niestety jestem już umówiony – wytłumaczył, zakłopotany. Chciałabym powiedzieć, że mnie to nie ruszyło, ale gdzieś w głębi było mi trochę przykro.
- O, co będziesz robił? – zainteresowała się od razu szatynka. Poczułam się wyłączona z rozmowy, po prostu nie wiedziałam, co powiedzieć. – Koncert, wywiad, sesja?
- Ymm, prawie – zaczął, jeszcze bardziej zawstydzony, a ja od razu zrozumiałam, o co chodzi.
- Ma randkę – wyjaśniłam, oszczędzając mu tłumaczeń.
- Serio? Kim jest ta szczęściara? – Cassie zadała kolejne niezręczne pytanie, jakby w ogóle nie czując nieprzyjemnej atmosfery zbierającej się wokół nas.
- Z perfekcyjną panią Gomez – mruknęłam. Starałam się powiedzieć to bez emocji, ale i tak jej nazwisko w moich ustach pobrzmiewało pogardą. Nie byłam zazdrosna. To tylko ta dziewczyna poważnie zaszła mi za skórę swoją bezczelnością.
            Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam jak głucha cisza zapanowała między naszą trójką. Postanowiłam to przerwać i pożegnałam się z nimi pospiesznie, udając się do sali gimnastycznej. Nie, tym razem nie zamierzałam ćwiczyć. Trener doskonale zrozumiał, że najbliższe zajęcia powinnam przesiedzieć na ławce. […]
            Zaczytałam się, siedząc pod ścianą i czekając na koniec lekcji. Wyszłam z sali jako ostatnia i większość uczniów zdążyła już odjechać do domu. Klasy były pootwierane, bo sprzątaczka przemieszczała się z jednej do drugiej i myła podłogi.
            Przechodząc obok jednego z pomieszczeń, przystanęłam oczarowana. Była to sala muzyczna. Od zeszłego roku zdążyli ją odremontować i wyposażyć w kilka instrumentów. Nie mogłam się oprzeć pokusie i weszłam do środka.
            Mój wzrok od razu padł na pianino stojące w kącie i tam też się skierowałam. Usiadłam na stołku i odsłoniłam klawisze. Niepewnie nacisnęłam kilka klawiszy, sprawdzając czy jest nastrojone. O dziwo, brzmiało dobrze.
            Nie wiem nawet kiedy moje palce zaczęły śmigać po klawiszach, wygrywając całkiem przyjemną dla ucha melodię. Dałam się ponieść emocją i kompletnie straciłam kontakt z rzeczywistością. Tak dawno nie grałam, a kiedyś strasznie to kochałam.
- Przepraszam, że przeszkadzam – usłyszałam. O mało nie dostałam zawału widząc dyrektora stojącego obok mnie.
- Och, tak, już wychodzę – odparłam, odruchowo, podnosząc się z miejsca.
- Nie o to mi chodziło. Usłyszałem cię i musiałem sprawdzić kto wydobywa tak cudowne dźwięki z tego starego rzęcha – oznajmił z ciepłym uśmiechem. Zmieszana, skinęłam jedynie głową. – Możesz tu przychodzić kiedy tylko chcesz, takie talenty trzeba pielęgnować.

- Dziękuję bardzo – wykrztusiłam po chwili, czując, że się zarumieniłam. – Do widzenia – dodałam, chcąc jak najszybciej opuścić mury szkoły.
* * * *
Nie wyrabiam. Nawet nie sprawdzałam błędów. Następny za 2 tygodnie. 
Tak opornie mi to idzie, że może powinnam to jak najszybciej zakończyć...
Napiszcie mi jak przykro by Wam było, gdybym zakończyła opowiadanie to może mnie to zmotywuje...

Czytasz = Komentujesz 

Pozdrawiam ;** 

18 komentarzy:

  1. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee ! Nie kończ gooo ! Nie bo skocze z okna pod pociąg i odzyje i wbije sobie nóż w serce i wzmartwychwstane i utpie się ale jakimś cudem ożyje i popadne w depresje i moje życie bedzie katastrofą! Aaa tylko ty możesz zapobiec temu piszac dalej ! Kooocham to i kocham i kocham i jeszcze raz kocham ! I ciebie teeeez ! <3333. Czekam z niecierpliwością na nn !!

    Natu xx ( @Blo_odyy )

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam nie kończ go !!!!! Ja go uwielbiam ciebie tez !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. te opowiadanir.jest zajebistenawet sie nie waz go konczyc ! Kocham @SwagBelieberJB6 ;** pozdro

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, to ja tez Ci coś powiem, tylko może mniej emocjonalnie :). Otóż: jeśli skończysz to opowiadanie zbyt szybko, to Cię znajdę i pożałujesz ;D. A tak poza tym: proszę, pisz dalej.
    Uśmiałam się na tym rozdziale ;). Justin jest niesamowity :D Tak zachować to umie się tylko on. No, ale widać, że się martwi o Amy. Oby się już nie kłócili (ale pewnie, znając Ciebie, i tak będą ;)). Czekam z niecierpliwością na NN. I nie przejmuj się, że nie wyrabiasz. Pisz, kiedy masz czas, my poczekamy :*. Pozdrawiam.
    patiiiii5

    OdpowiedzUsuń
  5. @LoveeKidrauhlxx informuj <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Bylo mi by bardzoo przykro to najlepsze opowiadanie ever :* Pozderko i pisz jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie kończ tego opowiadania, ponieważ jestem bardzo ciekawa tego jak się skończy! Chcę wiedzieć, czy Biebs się dowie o tym, że Amy to dawna Cherry. No nie rób tego, bo Cię dopadnę! :D Ahh ten Justin... On to chyba zawsze miał tendencję do nieprzemyślanych czynów. Najpierw robi, później myśli. Nie dziwię się, że Amy jest teraz na niego zła. Ciekawa jestem tej całej sprawy z tym pianinem. Nie marudź, tylko pisz! Oczywiście, żartowałam. :D Życzę weny i szybkiego dodania rozdziału. :)












    Jednak nie żartowałam. Nie marudź, tylko pisz! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Oszalalas ?
    Nie możesz tego skończyć !
    Nie nie nie !
    Love <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Błagam dawaj już nowy! <3333333 :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mozesz skonczyc nie rób nam tego!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiedz, że nie zrezygnowałaś, proszę :C
    Patiiiii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, już kończę następny rozdział, ale nie wiem kiedy dodam :)

      Usuń
    2. To dobrze, bo już kupowałam bilet do Ciebie, żeby Ci przyłożyć ;D
      Patiiiii

      Usuń
  12. Nie kończ proszę ! Oni się jeszcze nawet nie cmokneli . Nie możesz zakończyć bloga !! Proszę !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. JAKIE CUDO *.* wkzbsbsjs jesu nie kończ pisania! Nie mogę się doczekać następnego *.* lovelovelove! :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Bozeeee, to jest najlepsze!!! Przeczytałam Twoje opowiadanie na jeden raz, wszystkie części! I TO JEST GENIALNE, CUDOWNE, NAJLEPSZE! BŁAGAM DODAJ ROZDZIAŁ, BO NIE MOGE MYSLEC O NICZYM INNYM JAK TYLKO O TYM CO DALEJ SIE STANIE Z CHERRY, ZNACZY AMY ALE WOLĘ JĄ JAKO CHERRY! 💜💚💛 JAK BARDZO BYM CHCIAŁA, ŻEBY POWIEDZIAŁA PRAWDĘ JUSTINOWI I BYLI RAZEM! PÓL OPOWIADANIA PRZERYCZAŁAM, BO KURDE TYLE SIĘ DZIAŁO I CHOLERNIE CHCE ŻEBY ONI SIE POGODZILI! I ŻEBY W KOŃCU JUSS SIĘ DOWIEDZIAŁ PRAWDY, BO JEST MI GO MEGA SZKODA, A JAK BYŁ PIJANY I MÓWIŁ O CHERRY TO AWWWWWWWWW! I TAK CIERPIAŁ! UPS, ROZPISAŁAM SIĘ.. ALE MAM NADZIEJĘ ŻE CHCESZ NAS USZCZĘŚLIWIĆ I NIE ZOSTAWISZ NAS BEZ KOLEJNYCH ROZDZIAŁÓW ;( WEEEEENY ŻYCZĘ, I BŁAGAM NA KOLANACH DODAJ ROZDZIAŁ I W OGÓLE PISZ TO OPOWIADANIE, SKOŃCZ JE BO CHYBA BĘDĘ RYCZEĆ PRZEZ TYDZIEŃ JAK GO TAK ZOSTAWISZ :P KOCHAM CIĘ, KOCHAM, KOCHAM xxxx PO PROSTU NIE ZASNE O 4 NAD RANEM BO CHCE MI SIĘ PŁAKAĆ Z TYCH EMOCJI I Z TEGO CO SIĘ TAM DZIEJĘ! :C ❤ LICZĘ NA CIEBIE I WIERZĘ ŻE WKRÓTCE [soon XD] ZOBACZĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ! BUZIACZKI, LOVCIAM 💜 xxx

    please, rozdział ! <3. Magda 😉😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMG, dziękuję za tak wspaniały i długi komentarz! Nie sądziłam, że te moje wypociny mogą wzbudzić w kimś takie emocje :D Nie martw się nie zostawię opowiadania, za bardzo byłoby mi szkoda, bo już prawie 3 lata je piszę i nie ma sensu na samym końcu się poddawać. Aczkolwiek proszę o cierpliwość, jak chyba każdy nie mogę się doczekać świąt, bo wreszcie będę miała spokój od szkoły i znajdę mnóstwo czasu na napisanie kolejnych rozdziałów. Mam nadzieję, że napiszę je na zapas i znowu będę publikować co tydzień, góra dwa. Obiecuję, że doprowadzę je do końca <3 i już niedługo punkt kulminacyjny (SOON xD)
      Ale nie przejmuj się tak i śpij spokojnie, skarbie :)
      Jeszcze raz dziękuję za tak wylewny komentarz i pozdrawiam ;**

      Usuń