Rozdział 15 „A co jeśli
nie jestem osobą za którą mnie masz?”
Nadeszła pora występu Justina, a ja z całych sił starałam
się nie rozpłakać. Słowa Seleny mocno mnie dotknęły, choć sama nie potrafiłam
zrozumieć dlaczego. Nie miałam pewności czy nie kłamała, mogła to przecież
powiedzieć z czystej złośliwości, ale to nie miałoby sensu. Byłam tylko
koleżanką Biebera, nie zagrażałam jej pozycji i nawet tego nie chciałam. Po za
tym, nawet jeśli byłaby to prawda, nie powinnam się tym tak przejmować. Nie
mogłam przecież pozwolić sobie na zbytnią bliskość, więc wylądowanie z nim w
łóżku mi nie groziło. Chłopaka na tym polu czekało wielkie rozczarowanie.
Powinnam być wręcz zadowolona, że gdy nie osiągnie celu, da mi spokój i nic już
nie będzie zagrażać mojej tajemnicy i nowemu życiu. Nie czułam jednak nic prócz
zawodu i zrezygnowania.
Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's
gonna be alright
Słowa piosenki przebiły
się przez ból w moich myślach i pomogły mi się trochę otrząsnąć. Ciemnowłosy
siedział przy fortepianie i grał, a z jego ust wydobywał się nieziemski głos,
który sprawiał, że lody w moim sercu stopniowo topniały.
For you, oh, I would walk a thousand
miles
To be in your arms holding my heart
Jego słowa brzmiały jak
obietnica, choć nawet nie były skierowane bezpośrednio do mnie. Powiedzcie, że
zwariowałam, ale miałam wrażenie, że szatyn przejeżdża wzrokiem po
zgromadzonych w poszukiwaniu czegoś, czego mu brakowało.
Oh I, oh I, I love you
And everything's gonna be alright
Be alright
Śpiewał, patrząc w moją
stronę, choć szansa, że widział mnie z tej odległości i w ogóle mnie zauważył
była naprawdę nikła. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana, nagle żałując, że
upierałam się przy miejscu z dala od sceny. Miałam ochotę wygarnąć mu wszystkie
żale, które we mnie siedziały, a jednocześnie mocno przytulić i nigdy nie
pozwolić mu odejść.
You know that I care for you, I'll
always be there for you
I promise I'll just stay right here
I know that you want me to, baby we
can make it through
Anything, cause everything's gonna
be alright
Be alright
Czułam, że
piosenka dobiega końca, a chłopak przeniósł spojrzenie na coś znajdującego się
na scenie. Nie chciałam, żeby ta chwila się kończyła, ponieważ ta niezwykła
piosenka i jej piękne słowa uspokajały mnie i moje zdruzgotane serce.
Wiedziałam, że gdy to się skończy powróci cierpienie i brutalna rzeczywistość,
która stała się nieznośna dzięki pewnej długonogiej i nieziemsko pięknej
brunetce.
Through the
sorrow and the fights
Don't you worry,
cause everything's gonna be alright
Utwór się
zakończył, a Justin porozmawiał chwilę z kimś na scenie, podziękował
publiczności i po chwili zniknął za kulisami. Niedługo po tym koncert dobiegł
końca, a ja skierowałam się do bocznego wyjścia, gdzie czekała na mnie
limuzyna. Nie lubiłam tego typu luksusów, ale nie chciałam robić problemów, więc
zgadzałam się na wszystko, co mi tu zaoferowano.
Dotarłam
do hotelu, w którym odbywała się impreza, a przed wejściem czekała już na mnie
Elysandra, która od razu porwała mnie do garderoby i dobrała się do moich
biednych włosów. Cierpliwie jednak znosiłam wszystko, co tylko przyszło jej do
głowy. Czułam już zmęczenie, a wiedziałam, że jeszcze wiele przede mną. To
będzie długa noc.
Nieoczekiwanie,
prócz ogarniającej mnie senności, zauważyłam, że nie było we mnie już żadnych
innych emocji. Złość, rozczarowanie czy nawet zachwyt piosenką znikło
bezpowrotnie, a mnie wszystko stało się obojętne.
- Jak podobał ci się
występ? – zagaiła ciemnoskóra, układając moje niesforne włosy. – Justin, był
najlepszy, nie sądzisz?
- Powinnaś zapytać kogoś,
kto patrzy na to bardziej obiektywnie – odpowiedziałam wymijająco, starając się
brzmieć lekko i w miarę pogodnie.
- W sumie racja. Zawsze
wkładamy w to mnóstwo pracy i staramy się, żeby było idealnie. Mam tylko
nadzieję, że ci się podobało – wyznała, pociągając mnie szczotką za kołtun.
- Ałć – syknęłam, a
dziewczyna posłała mi przepraszający uśmiech. – Oczywiście, było fantastycznie
– zapewniłam, krzywiąc się z bólu, który zadawała mojej głowie. Cierpliwie
jednak na nic się nie skarżyłam. Pół godziny później byłyśmy uczesane,
umalowane i wyszykowane. Stanęłam przed lustrem przeglądając się z nieufnością
w oczach i okręcając się wokół własnej osi.
- Wow, wyglądasz
niesamowicie – przyznała z uznaniem moja towarzyszka.
- Dziękuję, ale nie
przesadzajmy. Po za tym ty też nie masz powodu do narzekań – przypomniałam jej,
wskazując na jej odbicie w lustrze. Wyglądała prześlicznie, podkreślając swoje
atuty dopasowaną sukienką, odsłaniającą plecy. Wiedziała jak dobrze się
prezentować, ale nie była w tym nachalna. Miała idealne wyczucie stylu i muszę
przyznać, że mimo cierpień, mój kok prezentował się niczego sobie. Czarnowłosa
wzięła mnie pod ramię i razem wymaszerowałyśmy w stronę sali balowej. Pierwszy
raz od miesięcy miałam ochotę po prostu się upić.
*
* * *
Oczami Justina…
Rozmawiałem z Seleną, gdy w drzwiach sali zauważyłem
Amandę wraz z jedną z tancerek. Tej drugiej prawie nie zauważyłem, gdyż w tym
momencie dosłownie wszystko przyćmiła uroda mojej przyjaciółki. Zabrakło mi
słów, żeby opisać to jak prezentowała się w moich oczach.
- Przepraszam cię na
chwilę – rzuciłem do Gomez i szybko ją wyminąłem. Im bliżej byłem, tym bardziej
oszałamiała mnie atrakcyjność niebieskookiej. W końcu i ona mnie dostrzegła,
ale szybko odwróciła wzrok i szepnęła coś do swojej towarzyszki, która pokiwała
głową i odeszła w nieznanym kierunku. – Cześć, jak się bawisz? – wyrzuciłem
szybko, gdy znalazłem się już wystarczająco blisko. Czułem jak serce mi
łomocze, a język się pląta.
- Świetnie. Gratuluję
udanego występu – powiedziała, jednak jej głos wydawał się wyprany z wszelkich
emocji. Skłamałbym mówiąc, że mnie to nie zaniepokoiło.
- Dzięki, co myślisz o
nowej piosence? Zastanawiałem się czy umieścić ją na kolejnej płycie –
oznajmiłem, nie mogąc oderwać od niej oczu. Ona jednakże uporczywie unikała
mojego spojrzenia.
- Jest genialna, z
pewnością zasługuje na miejsce na płycie – stwierdziła, ciągle na mnie nie
patrząc, wręcz natarczywie rozglądając się dookoła, jakby szukała jakiegoś
powodu, dla którego mogłaby uciec.
- Amy! Mogłem spodziewać
się, że też tu będziesz – usłyszałem nagle i odwróciłem głowę. Za moimi plecami
znajdował się ten sam chłopak, który zagadywał ją przed koncertem i którego
obecności nie mogłem wytrzymać już wtedy. Przecież on pożerał ją wzrokiem!
- Cóż, widać los
postanowił ponownie skrzyżować nasze drogi – odparła ciemnowłosa, na co niemal
się zakrztusiłem. Uśmiechnęła się przy tym zalotnie, a ja czułem jak złość
wypełnia każdą komórkę mojego ciała. Jeszcze sekunda i znokautowałbym tego
cwaniaczka. – Przejdziemy się? – zaproponowała, ale niestety słowa te nie były
skierowane do mojej osoby. Spojrzałem z wrogością na bruneta, który nawet mnie
nie zauważył, gdyż wolał szczerzyć się i ślinić na widok ciemnowłosej, która
zdawała się tego nie zauważać.
- Z przyjemnością –
wyrzucił od razu i biorąc ją pod ramię, odszedł w nieznanym kierunku, a ja
zostałem sam jak palec, przepełniony ochotą rozwalenia wszystkiego dookoła.
- Twoja ukochana
wystawiła cię dla jakiegoś dzieciaczka? – mruknęła mi do ucha Selena, która
nie wiadomo kiedy zjawiła się obok. Jeszcze tego mi brakowało, żeby dogryzała mi
cały wieczór z powodu tej żenującej sytuacji.
- To tylko moja
przyjaciółka i może robić wszystko, na co tylko ma ochotę – wyjaśniłem nieco zbyt
ostro.
- Jasne – prychnęła. –
Kolejna cię zostawi, a ty będziesz miesiącami wypłakiwać się na moim ramieniu.
- Kiedy stałaś się taką
suką? – warknąłem, zupełnie nad sobą nie panując. Zobaczyłem szok, a po chwili
ból wymalowany na twarzy ciemnookiej i od razu pożałowałem swoich słów. Może i
byłem zły, a ona mnie zirytowała, ale nie powinienem był tego mówić. Szkoda, że
czasem nie pomyślę zanim coś powiem.
Prawda była taka, że bardzo ceniłem sobie Selenę jako
przyjaciółkę. Pomogła mi się podnieść po tym, jak Cherry uciekła. Wysłuchiwała
moich żalów i pretensji do całego świata, zawsze była gotowa do pomocy i
umiejętnie mnie pocieszała. Gdyby nie ona, pewnie do tej pory byłbym załamany i
co dzień upijał się do nieprzytomności. Problem był taki, że ona w pewnym
momencie zaczęła chcieć czegoś więcej niż przyjaźni. Myślała, że wyleczy mnie z
uczucia do Cherry i zajmie jej miejsce. I kto wie, może by jej się udało, gdyby
nie pojawiła się Amanda ze swoim onieśmielającym uśmiechem. I tutaj kolejny
problem. Amy również nie dawała mi szans na więcej niż koleżeństwo. Czujecie tą
ironie losu? To błędne koło doprowadzało mnie do szału. Bóg miał widać świetne
poczucie humoru. Szkoda tylko, że czarne.
- Przepraszam –
wyrzuciłem w końcu. – Naprawdę mi przykro – wyznałem ze skruchą i delikatnie ją
przytuliłem. Nie opierała się. Zawsze mi wybaczała, chociaż byłem strasznym
dupkiem.
W tym właśnie momencie zobaczyłem, że z drugiego końca
pomieszczenia stoi Amanda z lampką jak mniemam wina i przypatruje mi się z
nieodgadnioną miną. Gdy zauważyła, że na nią patrzę, natychmiast się odwróciła
i szybko odeszła. Świetnie, kuźwa, po prostu świetnie. […]
Przez następną godzinę usiłowałem z nią porozmawiać, ale
jakby zapadła się pod ziemię. Być może poszukiwania byłyby dużo łatwiejsze,
gdyby co chwilę ktoś mi nie przeszkadzał. Praktycznie co minutę podchodziły do
mnie przeróżne osoby, gratulując występu, zagadując o błahostkach i wypytując o
najmniej istotne dla mnie w tym momencie sprawy. Starałam się być grzeczny i
uprzejmy, ale coraz bardziej się niecierpliwiłem. Byłem zdenerwowany myślą, że
nie mam pojęcia gdzie ona jest i co teraz robi. W dodatku nie ufałem temu
knypkowi, który za nią latał przez cały wieczór. Musiałam otwarcie przyznać, że
już po raz kolejny zwyczajnie zżerała mnie zazdrość.
W końcu zauważyłem ją na parkiecie. Tańczyła z tym samym
gościem, który wtedy ją ode mnie odciągnął. Czułem jak wzbiera we mnie gniew,
więc wziąłem głęboki wdech i policzyłem w głowie do dziesięciu. Musiałem coś
zrobić, ale wiedziałem, że nie mogę po prostu podejść i jej od niego zabrać.
Wtedy dostrzegłem moją koleżankę z ekipy. Pewnie do niej podszedłem i
uśmiechnąłem się niewinnie.
- Hej, mogłabyś coś dla
mnie zrobić? – spytałem, starając się brzmieć przekonująco.
- Zależy co – odparła,
przyglądając mi się nieufnie.
- Odbiłabyś tamtego gościa
od Amandy? – zapytałem, wskazując znielubionego przeze mnie bruneta.
- Mm, takie ciacho to
nie ma sprawy – wymruczała i od razu podążyła we wskazanym kierunku, a ja
przepychałem się zaraz za nią. Byłem wdzięczny, że wykonała moja prośbę, ale
nie pocieszyła mnie faktem, że i ona uważa tego chłopaka za atrakcyjnego.
Zaczekałem chwilę, aż przejmie w tańcu ciemnowłosego, a kilkanaście sekund
później, podszedłem do Amy i obróciłem ją łagodnie w moją stronę.
- Zatańczymy? – spytałem
nonszalancko, udając, że nie zauważyłem jej wcześniejszego zachowania i że nie
mam żadnego problemu z jej nowym znajomym. Dziewczyna była wyraźnie zaskoczona,
ale pokiwała głową i położyła mi ręce na ramionach. Objąłem ją delikatnie w
talii, starając się nie wprawiać jej w zakłopotanie. Wciąż jednak unikała mojego
spojrzenia, a na jej ustach nie było cienia uśmiechu. - Dobra, powiesz wreszcie
co się stało? – zapytałem, nie wytrzymując napięcia. Pokręciła głową. Nie
cierpiałem takiego zachowania. Ewidentnie była zła i obrażona, ale jak chcesz
wyjaśnić co jest nie tak i to naprawić to albo nie powie o co chodzi, albo
udaje, że nic się nie stało. – Nie udawaj, widzę, że coś cię gnębi – dodałam,
gdy uparcie milczała. Wtedy po raz pierwszy od koncertu na mnie spojrzała. Jej
oczy często wydawały mi się nieodgadnione, wręcz nienaturalnie niezmienne, z
wyjątkiem momentów, w których płakała. Teraz po raz pierwszy ujrzałem w nich
ogromne cierpienie i serce od razu boleśnie mnie zakuło. Chciałem się
dowiedzieć, co ją tak zraniło i od razu pomyślałem o tym chłoptasiu, ale prawda
była taka, że to mnie unikała, a nie jego.
- Dlaczego mnie tu
zabrałeś? – spytała. – I nie mówię o bankiecie, tylko ogólnie. Dlaczego
chciałeś, żebym tu z tobą przyleciała? – dodała, tytułem wyjaśnienia, zanim
zdążyłem się odezwać. Zamiast odpowiedzieć, spojrzałem na zegarek tkwiący na
mojej ręce. Za piętnaście dwunasta. Kwadrans, tylko tyle zostało mi czasu, żeby
uczynić ten rok lepszym. Odsunąłem się krok do tyłu, powodując tym samym, że
dziewczyna mnie puściła. Szybko chwyciłem ją za rękę i zacząłem ciągnąć do
wyjścia z sali.
Działałem pod wpływem impulsu, ale czułem, że to właśnie
muszę teraz zrobić. Dotarłem pod windy, po drodze biorąc z szatni nasze kurtki,
i wsiadłem do jednej, która akurat była na naszym piętrze. Wcisnąłem guzik
odpowiadający najwyższemu piętru w budynku i wziąłem głęboki wdech. Dostrzegłem
zdezorientowaną minę ciemnowłosej dziewczyny. Widziałem, że próbowała trzymać
język za zębami, ale w końcu nie wytrzymała i spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz – odparłem
tajemniczo, gdy drzwi windy się rozsunęły. Rozejrzałem się po korytarzu, ale
było pusto. Wszyscy bawili się na dole. Ponownie chwyciłem rękę Amy i
pociągnąłem ją do schodów. Szarpnąłem za kraty stojące nam na drodze, a one posłusznie
się otworzyły. Kilka stopni i byliśmy pod drzwiami. Zauważyłem, że niebieskooka
wygląda na coraz bardziej zagubioną. Pociągnąłem za klamkę i nie mogłem
uwierzyć w swoje szczęście. Drzwi się otworzyły, a ja pewnie wkroczyłem na
zewnątrz. W ten oto sposób znaleźliśmy się na dachu drapacza chmur, skąd rozprzestrzeniał się
przepiękny widok na całe miasto. Przyciągnąłem brunetkę bliżej siebie, a ona niepewnie
postawiła kilka kroków, jakby bojąc się, że zaraz zapadnie się pod ziemię. –
Podoba ci się?
W odpowiedzi, oniemiała, pokiwała jedynie głową.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Nie odpowiedziałeś na
moje pytanie – wymamrotała po chwili, otrząsając się z zachwytu.
- Tutaj możemy spokojnie
porozmawiać – wyjaśniłem.
- Myślałam, że chciałeś
tańczyć – odparła, przenosząc wzrok na mnie. Otoczyła ramiona dłońmi, drżąc z
zimna. Podszedłem do niej i pomogłem jej ubrać płaszcz. Sam narzuciłem na
siebie swoją kurtkę. Do głowy wpadł mi kolejny pomysł. Chwyciłem ją za rękę i
pociągnąłem na środek dachu.
- Kto powiedział, że nie
możemy tu tego zrobić? – zapytałem, uśmiechając się zadziornie.
- Nie ma muzyki – powiedziała.
- Nie widzę problemu –
mruknąłem, wyciągając z kieszeni swojego blackberry i szukając odpowiedniej
piosenki. Gdy w końcu znalazłem to, czego szukałem, położyłem telefon obok
drzwi i pociągnąłem Amy na sam środek dachu.
W tle rozbrzmiewały pierwsze takty melodii, a ja
przyciągnąłem oszołomioną dziewczynę bliżej siebie i otoczyłem jej talię
rękami. Patrzyła na mnie tymi wielkimi niebieskimi tęczówkami z niedowierzaniem,
ale po chwili wahania położyła dłonie na moich ramionach i delikatnie się
uśmiechnęła.
- Nie miałem nawet
okazji powiedzieć ci, jak pięknie dziś wyglądasz – powiedziałem cicho, kołysząc
naszymi ciałami w rytm melodii. Ciemnowłosa spuściła wzrok i jestem pewny, że
się zarumieniła, choć ciemność panująca wokół starannie to ukryła. Uśmiechnąłem
się, nie odrywając od niej spojrzenia. Gdy piosenka dotarła do refrenu,
zacząłem śpiewać razem z wokalistą.
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We got a lot to learn
God
knows we're worth it
No
I won't give up
Jasnooka podniosła wzrok i patrzyła na mnie oczarowana.
Przez te kilka minut miałem wrażenie, że mogę zajrzeć w głąb jej duszy i odkryć
wszystkie tajemnice, które w sobie kryła. Atmosfera wokół nas była naprawdę
magiczna.
And in the end, you're still my
friend at least we didn't tend
for us to work we didn't break, we
didn't burn
Spojrzałem niebo i
ujrzałem rozgwieżdżone niebo. Brunetka zrobiła to samo i wtedy przed naszymi
oczami przemknęła spadająca gwiazda. Pomyślałem, że chciałbym, aby ta chwila
nigdy się nie kończyła. Było wręcz idealnie, jak w bajce.
I had to learn what I got, and what I'm not
And who I am
Ponownie spojrzeliśmy
sobie w oczy. Przepełniały mnie same pozytywne uczucia, w brzuchu latało mi co
najmniej stado motyli, a serce biło nienaturalnie szybko. Nie mogłem przestać
się uśmiechać. Od dawna nie byłem tak szczęśliwy, dlatego próbowałem sobie
wmówić, że to, co widzę w oczach mojej towarzyszki to wcale nie strach. Bo
czego miałaby się bać? Nigdy bym jej nie skrzywdził.
I won't give up on us
Even if the skies get rough
I'm giving you all my love
I'm
still looking up
I'm
still looking up
Wziąłem głęboki wdech i jeszcze trochę pomniejszyłem
odległość między nami. Dziewczyna, jakby przeczuwając jakie są moje zamiary,
wspięła się na palce i pocałowała mnie w policzek. Przekręciłem delikatnie
głowę, tak, że zahaczyła o kącik moich ust. Sekundę później się we mnie wtuliła
i chciałbym móc się tym cieszyć, ale wiedziałem, że zrobiła to tylko po to,
żebym jej nie pocałował.
Ciągle nie potrafiłem jej zrozumieć. Gdyby nic do mnie
nie czuła, nie pozwoliłaby mi na to wszystko. Prawdopodobnie nawet by tu ze mną
nie przyjechała. Mimo to, nie pozwalała mi się zbliżyć. Zastanawiałem się jakie
sekrety kryła jej przeszłość.
Piosenka dobiegła końca, a ja nie chętnie się odsunąłem
od siebie mojego anioła. Czas wreszcie poważnie porozmawiać. Wiedziałem, że coś
się stało i musiałem dowiedzieć się co. Podszedłem do telefonu, ciągnąc za sobą
Amy. Usiadłem na stopniach przy wyjściu i poklepałem miejsce obok siebie.
- Jak się przez ciebie
rozchoruję to zażądam odszkodowania – mruknęła, uśmiechając się lekko.
- Z przyjemnością się
wtedy tobą zaopiekuję – odparłem, poruszając brwiami i przypominając sobie jej
ostatnie przeziębienie. W końcu usiadła obok i spojrzała w górę, na błyszczące
gwiazdy. – Powiesz mi teraz co się stało? Tylko szczerze – poprosiłem, patrząc
na nią kątem oka.
- Tylko, jeśli ty
szczerze wyjaśnisz mi dlaczego mnie tutaj zabrałeś – odparła na jednym wdechu, ciągle patrząc w
niebo. Przygryzłem wargę. Oczekiwałem od niej prawdy, więc sam też powinienem
być uczciwy. Moje serce zaczęło bić znacznie szybciej niż powinno. Wziąłem
głęboki wdech i poczułem jak lodowate powietrze rozchodzi się w moich płucach.
Powinniśmy się pospieszyć, jeśli rzeczywiście nie chcemy się przeziębić.
- Bo chciałem mieć cię
przy sobie – wyszeptałem po dłuższej chwili. Sam się zdziwiłem, że udało mi się
to z siebie wyrzucić. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, ale wyglądała na
bardziej wystraszoną niż zaskoczoną. Zapadła cisza, która była dla mnie udręką
i zdawała się trwać wiecznie.
- Czego ode mnie
oczekujesz? – zapytała i tym razem, to ja osłupiałem. Zdałem sobie sprawę, że
sam nie znam odpowiedzi na to pytanie. Czułem jedynie potrzebę posiadania jej
przy swoim boku przez cały czas. To było egoistyczne z mojej strony, ale taka była prawda. – Przecież masz Selenę – dodała, widząc, że nie doczeka się
odpowiedzi.
- To tylko przyjaciółka
– wyjaśniłem szybko.
- Ze wszystkimi
przyjaciółkami sypiasz? – spytała tak oschle, że aż przeszły mnie ciarki.
- Słucham? Skąd ci to w
ogóle przyszło do głowy? – wykrztusiłem, oszołomiony. Odwróciła głowę, żebym nie mógł spojrzeć jej w oczy. Nie
odpowiedziała. Zacząłem to wszystko analizować. Kto mógł choćby zasugerować jej
coś tak okropnego? – Czekaj, Selena ci coś nagadała? – wycedziłem przez zęby.
Ciśnienie naprawdę mi podskoczyło. Brunetka gwałtownie obróciła się w moją
stronę. Trafiłem. – Nie wiem, jakich kłamstw ci nagadała, ale uwierz mi, nigdy
nie oczekiwałem od ciebie, więcej niż możesz mi dać. I nie spałem z nią –
wytłumaczyłem. Niebieskooka ciągle milczała, skubiąc kraniec swojego
płaszcza. – Przyznam, że nie zawsze byłem aniołkiem i kilka razy zachowałem się
źle wobec dziewczyny, ale zmieniłem się. Nigdy nie chciałem cię zranić ani w
żaden sposób wykorzystać – dodałem cicho, bawiąc się palcami. Czułem, że
sytuacja jest niezręczna, ale chciałem, żeby wszystko było jasne.
- Mówiłam ci, że nie
mogę być więcej niż przyjaciółką – wymamrotała. – A ty ciągle robisz te
wszystkie rzeczy, które mają mnie w tobie rozkochać.
Chyba pierwszy raz w ciągu naszej znajomość, Amanda była
tak bezpośrednia. Każda kolejna wypowiedź wprawiała mnie w zakłopotanie i
sprawiała, że zapomniałem jak się używa języka.
- Bo widzę, że problemem
nie są twoje uczucia, tylko coś innego, czego nie mogę rozgryźć. Mówisz, że nie
możemy stać się kimś więcej niż przyjaciółmi, ale nie wyjaśniasz dlaczego, więc
sam staram się to odkryć – wytłumaczyłem dobitnie, przyglądając się jej pełnym,
kuszącym ustom.
- To skomplikowane –
odpowiedziała niepewnie i zamilkła. Ewidentnie bała się mi coś wyjawić, a ja
kombinowałem jak ją ośmielić i to z niej wydobyć.
- Amy, - zacząłem – nie
interesuję mnie twoja przeszłość. Cokolwiek się zdarzyło, nie dbam o to. Ważne jest to, co teraz, a ja nie będę
cię obwiniać za coś, co stało się zanim się poznaliśmy.
Spojrzała mi w oczy, a ja dostrzegłem, że jej opór
słabnie i za moment się złamie.
- A co jeśli nie jestem
osobą za którą mnie masz? Co jeśli okaże się, że tak naprawdę w ogóle mnie nie
znasz? – zadawała pytania, patrząc na mnie z bólem w oczach. Serce mi pękało i
marzyłem tylko o tym, żeby mi zaufała.
- Bez względu na to, co
powiesz, będę tu z tobą i cię nie zostawię – zapewniłem ją i posłałem jej
pokrzepiający uśmiech.
- Ja…
W tym momencie rozległ się głośny huk, a na niebie
rozbłysły setki kolorowych światełek.
Wbiła północ, a stary rok właśnie dobiegł końca.
* * * *
Przepraszam. Wiem, jak długo czekaliście, ale ja ciągle nie mam komputera, do tego doszła wycieczka szkolna, wyjazd do rodziny, nauka, brak weny, a na końcu odcięli mi internet. Cały wszechświat przeciwko mnie i mojej twórczości :D W ramach wynagrodzenia, macie najdłuższy rozdział w całej historii tego opowiadania (jest prawie taki jak 2 normalne). No i dzieję się. Jest mój ulubiony moment, na który tyle czekałam i z którym miałam tyle problemów. Moje ulubione piosenki też się załapały. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Następny postaram się dodać w ten weekend albo następny. Mam masę nauki i pracy, więc nic nie obiecuję, ale zrobię, co w mojej mocy, żeby Was zadowolić :) Klikajcie w linki dodane w rozdziale ;P
Pozdrawiam ;**