Rozdział 24 „Moje życie właśnie się kończyło, żeby jej mogło
się zacząć.”
Nie
pytajcie dlaczego to powiedziałam. To było odruchowe, niekontrolowane i z
pewnością nieprzemyślane. Pewnie dlatego zabrzmiało szczerze i naturalnie,
więc nie mogłam wzbudzić żadnych podejrzeń.
Byłam w
szkole. Justin przespał się do rana na mojej kanapie, ale zniknął zanim
ktokolwiek inny się obudził. Od tamtego czasu nie miałam z nim kontaktu, ale
byłam pewna, że o tym nie zapomniał i już nie miałam szansy się wywinąć.
Przemyślałam
to jednak i wyszło, że nie było tak tragicznie. Mogłam mu pomóc. A przynajmniej
udawać, bo przecież nie było możliwości, żeby zakończyło się to sukcesem.
Dodatkowo dzięki temu byłam na bieżąco z tym, co wiedział i chciał zrobić. W
krytycznej sytuacji zamiast pomóc mu się odnaleźć, mogłam zatrzeć ślady. To
było z mojej strony chore i podłe. Wyrzuty sumienia męczyły mnie całymi dniami
i nie pozwalały przesypiać nocy, czego efektem były coraz bardziej widoczne
cienie pod moimi oczami.
Nie wiedziałam,
co robić. Być może nadszedł czas by powiedzieć prawdę. Zdałam sobie sprawę, że
Cassandra miała rację, gdy na samym początku powiedziała mi, że powinnam wyznać
mu wszystko od razu. Teraz zabrnęłam za daleko i było na to za późno. Powinnam
się przyznać, ale wiedziałam, że wtedy wszystko się skończy. Nie wybaczyłby mi,
że tak go oszukałam i straciłabym go na zawsze. Nie sądziłam, że ta wizja tak
bardzo mnie przerazi. Już dwa razy w życiu byłam pewna, że skończyłam tą
znajomość na zawsze, ale w obu przypadkach to była moja decyzja i tego
chciałam. Tym razem wszystko było w jego rękach.
To było
dziwne, bo przecież sama planowałam rozejście się po zakończeniu szkoły. Jednak
wyobrażałam sobie, że po prostu każdy pójdzie w swoją stronę i po jakimś czasie
zapomnimy. To dawało mi jeszcze parę miesięcy stałej bliskości, a potem
spokojne zakończenie w zgodzie.
Myśląc o
tym jak bardzo by mnie znienawidził, gdybym po tylu miesiącach powiedziałabym
mu, że to wszystko było kłamstwem spowodowała, że podjęłam decyzję. Musiałam
dalej brnąć w tą grę, bo za daleko już się posunęłam. Nie było dla mnie
odwrotu.
Nawet nie
zdawałam sobie sprawy, że znajdowałam się w łazience. Patrzyłam na swoje blade
odbicie, podkrążone oczy i pusty wyraz twarzy. Ciekawe ile tak stałam? Do ziemi
przywołał mnie głośny szloch dochodzący z jakiejś kabiny. Potrząsnęłam głową i
próbowałam zmusić się do wyjścia. Miałam dosyć własnych zmartwień, a to nie
była moja sprawa. Tylko, że ten załamany głos brzmiał dziwnie znajomo, a nogi
odmówiły mi posłuszeństwa.
Zanim
doszło do mnie, co robiłam, stałam pod drzwiami kabiny, z której słychać było
płacz i delikatnie zapukałam.
- Zajęte – wyjąkała po chwili słabo. Już miałam pewność i
nie mogłam odejść.
- Ellie? – zapytałam, choć wcale nie musiałam, bo wiedziałam,
że to nie mógł być nikt inny. – Co się stało? – dodałam, nie doczekawszy się
odpowiedzi. Nie rozmawiałam z nią od czasu jesiennego spotkania na placu zabaw,
kiedy bawiła się z Andrew i od jakiegoś czasu nawet nie widywałam jej w szkole.
Myślałam, że po prostu jest tak blisko porodu, że nie miała siły chodzić na
lekcje i czeka na przyjście dziecka w domu. Zanim zniknęła wydawała się niczym
nie przejmować, darzyła wszystkich uśmiechem i nie zwracała uwagi na krzywe
spojrzenia gapiów i plotki. Dlatego tak zdziwiło mnie, że jest tutaj i to
jeszcze w takim stanie.
- Przepraszam, ale wolałabym zostać teraz sama – usłyszałam
po ciągnącej się chwili ciszy. Westchnęłam.
- Nie musimy rozmawiać, ale nie zostawię cię tak – odparłam
uparcie, opierając się o drzwi. – Pozwól mi chociaż się odprowadzić albo po
prostu z tobą trochę posiedzieć – poprosiłam cicho. W odpowiedzi usłyszałam
kolejny szloch i głośne pociągnięcie nosem. Mimo to, moment później usłyszałam
otwieranie zamka, więc nacisnęłam na klamkę i wślizgnęłam się do środka,
ponownie zamykając kabinę. Kucnęłam przy skulonej dziewczynie, która cała się
trzęsła, a twarz zasłaniała gęstymi czarnymi włosami. Chwyciłam jej dłoń, a
drugą ręką pogładziłam ją po plecach. Chciałam ją uspokoić i dodać jej nieco
otuchy. Ciemnowłosa uniosła zdziwiona głowę i spojrzałam w jej głębokie
niebieskie oczy, które teraz były zaczerwienione i podpuchnięte od stale napływających
łez.
Znałam ją
od przedszkola i nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Nie jestem pewna czy w
ogóle widziałam jej płacz. Z wyjątkiem momentu, w którym dowiedziała się o
ciąży. Czyżby teraz obawiała się tego, co będzie po porodzie. A może to po
prostu te wszystkie hormony i stres?
- Cii, już dobrze – wyszeptałam, patrząc w jej oczy, które
wciąż napełniały kolejne łzy. Na moje słowa na nowo zaczęła szlochać, jakbym
powiedziała coś strasznego. Nie miałam pojęcia jak się zachować.
- Nic nie będzie dobrze – wyszlochała, zasłaniając sobie
usta dłonią. Podałam jej trochę papieru, żeby mogła wydmuchać nos, bo wyglądało
na to, że nie mogła już normalnie oddychać.
Zdałam
sobie sprawę jak wiele się zmieniło
odkąd straciłyśmy kontakt. Nie chciałam nawet myśleć ile trudności i krzywd
mogło ją spotkać przez ostatnie miesiące. To po prostu miażdżyło moje i tak złamane serce.
- Nie mów tak, to minie i wszystko się ułoży – mówiłam, ale
tylko pokręciła głową, patrząc w ziemię.
- Nic nie wiesz – odparła tylko i na nowo zaszlochała. Nie
odezwałam się już. Po prostu tam byłam, ściskając jej dłoń i pozwalając jej się
uspokoić. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym tak po prostu teraz odejść i ją
zostawić. – Przepraszam – wydukała, po bliżej nieokreślonym czasie, ale miałam
wrażenie, że minęła wieczność, a w ciasnej kabinie robiło mi się duszno i
czułam się klaustrofobicznie. W dodatku nieprzyjemny zapach szkolnych łazienek
przyprawiał mnie o mdłości. To wszystko nie miało znaczenia przy tym, co działo
się z moją dawną przyjaciółką.
- Nie masz za co, kochanie – mruknęłam. – Rozumiem, że
jesteś w ciężkiej sytuacji, masz do tego prawo – zapewniłam ją.
- Dziękuję – odpowiedziała jedynie, ocierając oczy i
policzki. Podałam jej koleją partię papieru, żeby ułatwić jej to zadanie.
- Chcesz wrócić do domu? – zapytałam, na co niepewnie
skinęła głową. Pomogłam jej wstać i podejść do umywalek, gdzie przemyła twarz
zimną wodą i przejrzała w lustrze. Wyraz jej twarzy zobojętniał, zupełnie jakby
starała się ubrać maskę. Po tym co widziałam, wcale mnie to nie przekonało, ale
nie odezwałam się słowem.
Patrzyłam
na jej brzuch i miałam wrażenie, że dziecko zaraz z niego wyskoczy. Urodzi na
dniach, może jest już po terminie. Nagle pomyślałam sobie, że jeśli zacznie
teraz rodzić to chyba zemdleję. Nawet na filmach był to dla mnie trudny widok, a
co dopiero gdybym miała przeżyć to na własnej skórze.
Nie
przejmowałam się, że opuszczam lekcję, a konkretniej matematykę – jedyny
przedmiot, który sprawiał mi trudności. Miałam gdzieś, że będę się musiała z
tego gęsto tłumaczyć, a konsekwencje mnie nie ominą. Chciałam tylko pomóc
Ellie, byłam jej to winna.
Ruszyłyśmy
do wyjścia. Szłyśmy powoli pustymi korytarzami, a brunetka kurczowo się mnie
trzymała. Żadna nie potrafiła przerwać milczenia, ale zbytnio mi to nie
przeszkadzało. Słowa były w tej sytuacji zbędne. Zresztą co miałabym
powiedzieć?
- Zamówię taksówkę – poinformowała mnie, gdy stanęłyśmy
przed wyjściem. Wcześniej narzuciłyśmy kurtki. Pokiwałam sztywno głową, ale nie
ruszyłam się z miejsca. Nie chciałam odejść, dopóki nie zobaczę, że siedzi
bezpiecznie w taksówce i zmierza prosto do domu. Dziewczyna chciała coś
powiedzieć, pewnie mnie przepędzić, ale widząc moją upartą minę, zrezygnowała.
– Wydajesz się niezwykłą osobą, Amy – oznajmiła znienacka. Spojrzałam na nią
zdezorientowana. – Ilekroć cię widzę, masz w oczach tą zawziętość i dobroć.
Zawsze wstawiasz się za słabszymi i pomagasz każdemu, kto tego potrzebuje. To
naprawdę wyjątkowe – wytłumaczyła, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć. Jasne,
obroniłam Cassie przed szkolnymi prześladowcami i kilka razy interweniowałam,
gdy widziałam jak ktoś się znęca nad kimś niewinnym, ale to nie było nic
takiego. Daleko mi do ideału, a nawet „niezwykłości”, o której mówiła Ellie.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc wolałam to przemilczeć. Milczenie dobrze
nam wychodziło. – Chciałabym, żebyś odwiedziła mnie w szpitalu – stwierdziła,
zaskakując mnie jeszcze bardziej niż wcześniej. Przecież byłam jej obca,
dlaczego więc chciała, żebym przyszła do niej i dziecka, jakbyśmy były sobie
bliskie? – To moja ostatnia prośba, choć i tak mam już u ciebie dług – dodała,
uśmiechając się nikle. Skoro mowa o długach, to tak naprawdę nigdy jej nie
wynagrodzę swojego zachowania, gdy byłam jeszcze Cherry. Nie mogłam jej w takim
razie odmówić. Powinnam odpłacać jej się za wszystko do końca życia.
- Oczywiście, jeśli
tylko tego chcesz – wykrztusiłam wreszcie. W tym momencie podjechała taksówka,
a czarnowłosa pomachała mi na pożegnanie i wskoczyła do środka. – Do zobaczenia
– powiedziałam, patrząc za oddalającym się pojazdem.
* * * *
Oczami
Ellie…
Byłam jak
tykająca bomba. Wszyscy obchodzili się ze mną jak z jajkiem. Nie wiedzieli jak
poważny był mój stan, ale nie mogłam całkiem ukryć, że nie wszystko było
dobrze. Starałam się jak najlepiej udawać, że wszystko w porządku, ale w końcu
musiałam przestać chodzić do szkoły. Właściwie to nie ruszałam się z domu, a konkretniej
z łóżka czy też kanapy.
Właśnie
wtedy zaczęłam wariować. To były ostatnie tygodnie mojego życia, a byłam
uziemiona. Czułam się jak w klatce. Nawet częste odwiedziny Caitlin, Abbie i
Dylana nie potrafiły poprawić mi humoru na dłużej niż godzinę.
Pewnego
dnia usłyszałam dzwonek do drzwi i nie miałam ochoty nawet otwierać. Chciałam
pocierpieć w samotności, ale dzwonienie nie ustawało, więc powoli powlekłam się
i otworzyłam.
To był mój
tata.
W oczach
stanęły mi łzy, zaczęłam piszczeć i płakać jak małe dziecko. Nie chciałam
wypuścić go ze swoich ramion, jakby zaraz miał znowu zniknąć. W końcu się
odsunęłam, a on spojrzał na mnie z lekkim szokiem, chociaż w liście
poinformowałam go o tym, że jestem w ciąży. Między innym dlatego udało mu się
stosunkowo szybko wrócić.
- Tęskniłam – powiedziałam jedynie i znowu go przytuliłam.
Brakowało mi go jak nikogo innego. Starałam się być silna, ale powoli nie
dawałam sobie rady. W jego ramionach wszystko przestawało mieć znaczenie i
wiedziałam, że obroni mnie przed całym złem tego świata.
To było
ponad miesiąc temu. Wyjaśniłam mu tyle, ile musiałam. Wiedział, że musiałam na
siebie uważać, ale nie powiedziałam mu, że mogłam nawet umrzeć. Nikt o tym nie
wiedział. Chciałam cieszyć się tymi ostatnimi wspólnymi chwilami, a gdyby
wiedzieli, chodziliby struci, jakbym już nie żyła.
Najpiękniejsze
było to, że tata poznał kogoś jeszcze w samolocie. Ta kobieta zawróciła mu w
głowie od pierwszego wejrzenia. To było niesamowite. Kiedyś pewnie
zdenerwowałabym się, że zapomniał o mamie, ale wiedziałam, że tak nie było.
Nigdy nie zapomni, tak jak i ja. Tylko, że ja miałam do niej niebawem dołączyć.
Jeśli mi się poszczęści to ostatnim moim dokonaniem będzie urodzenie zdrowego
dziecka, które zostanie mu na głowie, dlatego byłam wdzięczna, że kogoś sobie
znalazł i nie zostanie całkiem sam. Niedługo miałam ją poznać i miałam
nadzieję, że zdążę zobaczyć czy jest dla niego odpowiednia. Wierzyłam, że miał
dobry gust, ale wolałam się upewnić. Najbardziej stresowało mnie, że ona miała
syna w moim wieku i bałam się, że on z góry mnie oceni.
Dzisiaj coś
we mnie pękło. Musiałam wrócić do szkoły, chociaż na moment, żeby całkiem nie
odejść od zmysłów. Pojechałam tam taksówką, ale nie dałam rady się z tym
wszystkim zmierzyć i niemal od razu zamknęłam się w toalecie, zanosząc się
płaczem. Nie znałam nikogo, kto byłby w stanie zrozumieć przez co
przechodziłam. Nie miałam komu się pożalić, z kim porozmawiać.
Wtedy
znalazłam mnie Amanda. Nie zostawiła mnie, chociaż prawie się nie znałyśmy. Nie
naciskała na mnie, nie chciała nic wiedzieć, nawet jeśli ją to ciekawiło. Po
prostu przy mnie była, gdy najbardziej tego potrzebowałam i bardzo mi pomogła.
Nigdy jej tego nie zapomnę.
Myślałam
nad tym, co już o niej wiedziałam. Opiekowała się małym kuzynem, często
widywałam ich razem w parku, ale tylko raz odważyłam się podejść. Wtedy
liczyłam, że będę za niedługo spędzać tak czas córeczką, ale moje nadzieje
zostały brutalnie rozwiane. Ten maluch był w nią wpatrzony jak w obrazek, a ona
wiedziała jak się z nim obchodzić. Miała do tego dar. Gdybym miała wybierać,
chciałabym, żeby ktoś taki zajął się moim dzieckiem, dlatego poprosiłam, żeby
mnie odwiedziła. Nie wiem, co sobie wyobrażałam, ale chciałam, żeby dowiedziała
się, co się ze mną stało i chociaż raz zobaczyła małą. Z jakiegoś powodu było
to dla mnie niezwykle ważne, a postanowiłam, że skoro i tak miałam umrzeć, to
wcześniej o wszystko zadbam i spełnię wszystkie swoje zachcianki.
Wróciłam do
domu, zanim ktokolwiek zorientował się, że wyszłam.
- Cześć córcia, jak się czujesz? – zapytał tata, gdy dwa dni
później przyszedł do mojego pokoju z rana. Prawda była taka, że nie miałam siły
podnieść się z łóżka, ale uśmiechnęłam się najlepiej jak umiałam.
- Dobrze – odpowiedziałam krótko. – Ale nie chcę jeszcze
wstawać – dodałam, patrząc na niego znacząco.
- Śniadanie do łóżka? – zapytał z troską w oczach, ale
ciepłym uśmiechem na ustach. Pokiwałam głową. – Wszystko dla mojej królewny –
stwierdził i zniknął, udając się zapewne do kuchni, a ja postanowiłam udać się
do łazienki.
Niestety,
gdy tylko stanęłam nogi, poczułam, że coś jest nie w porządku. Zrobiło mi się
niebywale gorąco, miałam trudność z oddychaniem, a serce biło mi tak mocno jak
jeszcze nigdy w życiu. Nie byłam w stanie się ruszyć, czułam, że jestem cała
mokra. Wpadłam w panikę. Tkwiłam w kompletnym przerażeniu, próbując nie osunąć
się na ziemię.
Nie, Boże,
proszę, jeszcze nie teraz.
Nie byłam
gotowa.
- Hej, wiesz, zaprosiłem na jutrzejszą kolację Pa.. –
zaczął, wchodząc do pokoju, ale urwał, gdy tylko na mnie spojrzał. W tym
momencie poczułam, że grunt ucieka mi spod nóg, a przed oczami pojawiły mi się
mroczki.
Zdałam
sobie sprawę, że już nigdy nie poznam wybranki mojego taty. Prawdopodobniej nie
zobaczę własnej córki, a moje życie właśnie się kończyło, żeby jej mogło się
zacząć.
* * * *
Jestem z siebie dumna, bo dodałam w terminie.
Tak, wiem. Nie ma Justina, przykro mi, wszyscy smutni i wynudzeni. Ale jakoś przeżyjecie, a wątek Ellie jest dla mnie strasznie ważny, więc muszę go odpowiednio opisać. Szczególnie, że właśnie rodzi córkę Justina. Wierzcie mi, wszystko jest ze sobą powiązane bardziej niż myślicie ;)
Czytasz=Komentujesz
Czytasz=Komentujesz
Następny za tydzień :)
Pozdrawiam ;**
Pozdrawiam ;**
Czy mi się wydaje czy nowa 'dziewczyna' jej ojca to Pattie ?! Ja pierniczę, co tu się będzie działo! Kurde, jakby ona nie daj boże umarła to tylko Amy, a właściwie Cherr będzie wiedzieć, ze to dziecko Justina! 😲 Jejuuuu, tak bardzo chce żeby ona mu powiedziała prawdę. Wiem, że Juss będzie mega zly i to byloby piekło ale przecież on ją kocha i musi z nią być! BŁAGAM WEŹ POKIERUJ TAK TYMI SPRAWAMI ŻEBY ONI BYLI RAZEM! ;( 💜 MUSI MU POWIEDZIEĆ KIM NA PRAWDE JEST, DO CHOLERY !
OdpowiedzUsuńI z tego wszystkiego sie popłakałam.. XD Bo jest mi tak szkoda Justina i w ogóle tego co tam sie dzieje, że łzy same mi lecą ;( Kocham Cię i to opowiadanie! <3333333 Magda xx
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa tak samo mi sie wydaje odkąd jej tata poznał jakąś kobietę i ona ma syna w jej wieku :* . dołączam się do koleżanki wyżej, bo nie umiem pisać komentarzy <333333 ~pozdrawiam brutalgirl
UsuńJAK TO CÓRKĘ JUSTINA DO JASNEJ CHOLERY?! Czytam to opowiadanie od.. zawsze i o tym nie wiedziałam........................................... wtf?!
OdpowiedzUsuńno bo ona zaszła w ciążę, bo tak jakby Juss ją zgwałcił :P w pierwszej części jakoś pod koniec chyba :P
UsuńWoah robi się coraz bardziej ciekawiej*.* nonono zobaczymy co będzie w następnym, nie mogę się doczekać*.* much love xoxo
OdpowiedzUsuńomg omg omg omg,
OdpowiedzUsuńboże
to będzie straszne
wszystko się zepsuje
czuję kłopoty!
jest środek nocy więc przepraszam za tak malo twórczy komentarz, ale omg
omg zajebisty rozdziła <3 najlepsze opowiadanie jakie czytam , chyba nie wytrzymam do nstepnego tygodnia :‘)
OdpowiedzUsuńsuper <33
OdpowiedzUsuńJej, nowy rozdział! :D Nie będę zaprzeczać, że nie jestem trochę rozczarowana tym, że nie w nim Justina, ale sama świadomość, że dodałaś nowy rozdział sprawia, że skaczę z radości. Nie wiem, czemu, ale mi się wydawało, że Elie już dawno urodziła... Chyba jeszcze raz muszę od początku wszystko przeczytać. :D A ja dalej czekam, kiedy Justin się dowie, że ma dziecko i zostanie ujawniona tajemnica byłej Cherry a obecnej Amy, noo... Kiedy to będzie? :D Dobra, nie będę Cię naciskać, bo wszystko przyjdzie w swoim czasie. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńOmgomgomg!
OdpowiedzUsuńwow <3
OdpowiedzUsuńNa poczatku chciałam przeprosić za to, że nie dodawałam komentarzy, ale miałam zbyt mało czasu (wiem, wymówka żałosna). Jednak każdy rozdział czytałam, jak zawsze, z zapartym tchem. Możesz piać o kiełkującej miłości Mahona (Dobrze napisałam? Wybacz, nie wiem, kto to jest ;)) i Cherry, ale ja i tak mam nadzieje, że ona ostatecznie będzie z Justinem. Jestem ciekawa, co będzie z Ellie. Według mnie, powinna powiedzieć Justinowi, że jest z nim w ciąży. Czekam na NN. Patiiiii
OdpowiedzUsuńsuper rozdział czekamy na nn
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńCudowny ;* tak bardzo bym chciała żeby Amy powiedziała Justinowi że to ona jest Cherry ;c czy wgl ona mu powie , bo jestem bardzo ciekawa ? ;)
OdpowiedzUsuń