piątek, 19 kwietnia 2013

[11] "Chcesz mnie wykorzystać."


Rozdział 11 „Chcesz mnie wykorzystać.”
            - Justin? Kompletnie oszalałeś? – wykrztusiłam, widząc szatyna, ledwo utrzymującego się na nogach.
- Przepraszam, Amy, ale… - wybełkotał z trudem, opierając się o ścianę. – Lepiej już pójdę.
- Nie ma mowy. W takim stanie? Nawet jeśli gdziekolwiek dojdziesz, w co bardzo wątpię, to twój ojciec chyba nie będzie zachwycony, widząc cię kompletnie zalanego – stwierdziłam, kręcąc głową z dezaprobatą. Byłam zdziwiona i zdezorientowana. Zastanawiałam się, co mogło się stać, że znalazł się tutaj i to całkowicie po pijanemu.
- Maaasz racjęęę! Jak zaaawsze! – gadał bezsensu, więc bez ceregieli wciągnęłam go do środka i zaryglowałam drzwi. Z trudem doprowadziłam go do kanapy, na którą od razu się przewrócił.
- Co ci strzeliło do głowy, idioto? – zganiłam go.
- Tęsknie za nią! – wyrzucił, niemal wyjąc.
- Cicho, bo obudzisz Andrew – zatkałam mu usta.
- Dobrze, mamo.
- Czy ja ci przypominam twoją matkę?
- Trochę. Jesteś taka troskliwa i ciut zrzędliwa – oznajmił. Walnęłam się w głowę.
- Nie ruszaj się stąd – nakazałam mu i zabrałam się za robienie kawy dla niego i herbaty dla mnie.
- Nie mam zamiaru – odpowiedział, a następnie zaczął coś mruczeć. Domyśliłam się, że jego stan ma coś wspólnego z wizytą Jackie i Mike’a.
            Postawiłam przed nim kubek, z którego od razu zaczął pić. Oczywiście oparzył sobie język, bo był to niemal wrzątek.
- Aaa – wyjęczał, wystawiając jęzor na wierzch.
- Poczekaj, aż ostygnie, geniuszu – poradziłam, siadając w fotelu i dmuchając do herbaty.
- Dzięki, że ostrzegłaś mnie zawczasu – odparł sarkastycznie. Mówił nieco wyraźniej, więc stopniowo wracał do siebie. Wypiliśmy swoje napoje w ciszy. Gdy odstawił pusty kubek, odważyłam się nawiązać rozmowę.
- Skoro już nawiedzasz mnie w takim stanie o pierwszej w nocy, musisz mi wyjaśnić parę spraw – oznajmiłam.
- Jasne, pytaj, powiem wszystko, nawet jeśli rano będę tego żałować – powiedział swobodnie.
- Będziesz, bo jesteś głupkiem. No więc za kim tak tęsknisz?
- Za nią.
- To znaczy? Ma jakieś imię?
- Tak, piękne.
- Bieber, nie mam siły z tobą walczyć. Rozmawiaj ze mną normalnie i konkretnie – zirytowałam się, czując coraz większą senność i zmęczenie. Chciałam dowiedzieć się kilku rzeczy i pójść spać.
- Cherry. Ma na imię Cherry.
            Na moment zamarłam, słysząc swoje dawne imię, ale szatyn niczego nie zauważył, bo rozglądał się po pokoju.
- Ładnie tu urządziliśmy.
- To prawda – potwierdziłam, uśmiechając się pod nosem na wspomnienie popołudnia. – Więc kim jest Cherry i dlaczego za nią tęsknisz?
- Cheeerry! – zawył, przewracając się na bok. – Moja mała Cherry!
- Cicho, bałwanie – zganiłam go ponownie. – Cherry to jakieś dziecko? – spytałam, udając, że o niczym nie wiem.
- To takie słodkie, gdy nazywasz mnie bałwankiem – zmienił temat, jak i nastrój. Nie umiałam zanim nadążyć nawet na trzeźwo, a teraz to już nie rozumiałam zupełnie nic.
- Skup się. Chcę już iść spać, ty pewnie jeszcze bardziej.
- To prześpijmy się.
- Nie, najpierw musisz mi coś wyjaśnić – powiedziałam poważnie, podczas gdy on podniósł się do pozycji siedzącej.
- Chcesz mnie wykorzystać – wymamrotał.
- Nie, skąd. Nigdy nie zrobiłabym niczego wbrew twojej woli – zaprzeczyłam. Spojrzał na mnie rozczarowany.
- Szkoda. Chciałbym, żebyś mnie wykorzystała – wymruczał.
- Opanuj się, chcę już to mieć za sobą.
- A więc szybki numerek – ucieszył się.
- Bieber! – podniosłam głos, ale szybko się opanowałam. – Kim jest Cherry?
- Cherry… - znów mruczał i porządnie się rozmarzył. – Cherry jest… Nie umiem jej opisać słowami.
- Nie chcę jej rysopisu i życiorysu. Powiedz kim jest dla ciebie.
- Wszystkim – odparł krótko. Zabolało.
            Minęło tyle czasu. Prawie trzy miesiące jak moje dawne ja zniknęło z jego życia. Myślałam, że tak będzie lepiej, że o mnie zapomną, bo przecież byłam okropna i nikt za mną nie zatęskni. Przez większość czasu Cherry i Justin byli na wojennej ścieżce, wręcz się nienawidziliśmy, a teraz nagle jest dla niego wszystkim.
- Marzeniem, snem, tęsknotą, miłością – wymieniał.
- Stop, wystarczy. Lepiej powiedz dlaczego z nią nie jesteś? – pytałam, choć znałam przecież wszystkie odpowiedzi. Możliwe, że wiedziałam więcej od niego. Udawanie niewiniątka sprawiało mi coraz większą trudność, bo to zwyczajnie mnie raniło.
- Bo ona mnie nie chce. Uciekła. Zostawiła mnie, a ja nie umiem jej znaleźć – zajęczał, kryjąc twarz w dłoniach.
- Może ona po prostu nie chce być znaleziona – wymsknęło mi się, zanim to przemyślałam.
- Może nie. Ale ja muszę z nią porozmawiać! Muszę jej to wyjaśnić! Wytłumaczyć, przynajmniej spróbować – mówił, a jego głos stawał się coraz bardziej płaczliwy.
- Spokojnie – szepnęłam, siadając obok niego i przygarniając go do siebie. Przypominało to sytuację sprzed tygodnia, tylko rolę się odwróciły. Teraz to ja pocieszałam, a on potrzebował uspokojenia. – Nie mam pojęcia, co między wami zaszło i dlaczego jej już nie ma, ale widocznie nie wie, co straciła, skoro jeszcze po ciebie nie wróciła – nawijałam, podczas gdy jego głowa spoczywała na moich kolanach, a ja głaskałam go po włosach.
- Nieprawda. Kiedyś byłem okropny. Miała prawo mnie nienawidzić. Ale nie chciałem, żeby odeszła! Zmieniłem się i chciałbym, żeby dała mi jeszcze jedną szansę – niemal łkał, tuląc się do mnie, a mnie powoli pękało serce. Byłam pewna, że zanim skończymy tą rozmowę, rozpadnie się na miliony kawałeczków.
- Czasem w życiu nie dostajemy kolejnej szansy. Życie to nie bajka, Justin, ale musimy się podnieść i iść dalej. Pomyśl, może tak będzie dla was lepiej, może takie właśnie jest wasze przeznaczenie – tłumaczyłam mu, choć czułam, jakbym rozmawiała sama z sobą i starała się przekonać do własnych argumentów. – Masz teraz wokół siebie tylu wspaniałych ludzi, którzy nie pozwolą ci upaść. Prawdopodobnie nigdy o niej nie zapomnisz, ale musisz pogodzić się z jej odejściem.
- Nie wiem czy potrafię – wyjąkał, poprawiając swoją pozycję. Nie przestawałam bawić się jego włosami. Były takie przyjemne w dotyku. Uspokajało mnie to, zresztą jego chyba też.
- Potrafisz, tylko musisz się postarać – stwierdziłam. – Chyba wystarczy tej rozmowy. Oboje jesteśmy zmęczeni, pora iść spać. Dobranoc, Justin – rzuciłam, próbując wstać i ściągnąć go z moich nóg.
- Nie idź – wymamrotał, delikatnie się podnosząc i łapiąc mnie w pasie. Poczułam przyjemne ciepło rozprzestrzeniające się w moim brzuchu. Nie miałam serca go tak zostawiać, więc usiadłam z powrotem i poczekałam, aż zaśnie. Gdy nareszcie usłyszałam jego miarowy oddech, ostrożnie wyślizgnęłam się z jego uścisku i przykryłam go kocem. Na pożegnanie pocałowałam go w czoło, pewna, że nawet jeśli nie śpi, to i tak nic nie będzie pamiętać. W końcu udałam się do sypialni, gdzie ściągnęłam kontakty i wykończona, od razu zapadłam w głęboki sen.
* * * *
            Oczami Justina…
            Mozolnie otworzyłem oczy. Byłem kompletnie zdezorientowany. Nie wiedziałem gdzie jestem i dlaczego ani jak się tu znalazłem i co się stało. Przetarłem powieki i ujrzałem szklankę wody. Stała na stoliku obok wraz z pudełkiem tabletek. Rozejrzałem się dookoła. Dobrze kojarzyłem to otoczenie, w końcu sam je przystrajałem.
            Byłem u Amy.
            Powoli wracały do mnie wspomnienia minionej nocy.
            W szkole spotkałem Jackie i Mike’a, brata Cherry. Szukali jej. Opowiadali mi o wszystkich śladach, na które trafili i wypytywali mnie o wszystko. A przecież ja nic nie wiedziałem. Nic mi nie powiedziała, po prostu tej nocy po kłótni wsiadła do auta jakiegoś gościa i odjechała w siną dal, bez słowa. Od tamtej pory,  słuch o niej zaginął.
            Starałem się zapomnieć. Szczególnie odkąd wróciłem do Kanady i poznałem Amandę. Skupiłem się na obowiązkach, zarówno szkolnych, jak i służbowych oraz na niej. Była fascynującą osobą. Jednocześnie tak podobna i różna od Cherry. Nie potrafiłem jej rozgryźć.
            Powrót bliskich Cherry na nowo rozdrapał świeżo zagojone rany. Nie wiedziałem, co robić, więc poszedłem topić smutki w alkoholu. Niewiele to pomogło, więc postanowiłem się kogoś poradzić. Sam nie wiem jak tu trafiłem, ale doskonale pamiętam, co mówiła mi ciemnowłosa.
Czy ja ci przypominam twoją matkę?
Poczekaj, aż ostygnie, geniuszu…
Musisz mi coś wyjaśnić… Powiedz kim jest dla ciebie… dlaczego z nią nie jesteś…
Może ona po prostu nie chce być znaleziona…
Czasem w życiu nie dostajemy kolejnej szansy….
Nigdy o niej nie zapomnisz, ale musisz pogodzić się z jej odejściem…
- Może ona nie chce być znaleziona – powtórzyłem na głos słowa brunetki. – Muszę pogodzić się z jej odejściem – mamrotałem. Nigdy o niej nie zapomnisz…
            Słowa Amy szumiały mi w głowie równie głośno, co sceny minionej nocy. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego ona mi to wszystko powiedziała. Dlaczego w ogóle wpuściła mnie do domu? Jej słowa brzmiały tak prawdziwie, jakby doskonale wiedziała, co czuje i czego chce Cherry. Dlaczego?
- Dzień dobry, śpiochu. Jak się czujesz? – usłyszałem. Wydawało mi się jakby krzyczała, ale zdałem sobie sprawę, że zwyczajnie otumania mnie kac. Bez słowa sięgnąłem po szklankę i tabletkę na ból głowy. Jej milczenie zdawało się pokazywać, że rozumie w jakim jestem stanie. Cierpliwe czekała ze mną, aż tabletka zacznie działać. – Lepiej? – spytała po bliżej nieokreślonym czasie, kiedy głowa przestała tak bardzo mi doskwierać. Pokiwałem głową, delektując się chwilową ulgą.
- Dziękuję – odezwałem się w końcu, zachrypniętym głosem.
- Nie ma sprawy – odparła z uśmiechem, siadając tuż obok mnie. Od razu odurzyło mnie mgliste wspomnienie tego, jak tuliła mnie do siebie, dając mi szansę na wyrzucenie swoich zmartwień i kojąc moje skołatane nerwy.
- Mam na myśli wszystko, co dla mnie zrobiłaś – uściśliłem, czując się mocno zażenowany. Co ja sobie do cholery myślałem tak głupio się upijając i nachodząc ją w środku nocy? – Jest mi wstyd za moje zachowanie i przepraszam, że sprawiłem ci kłopot – dodałem nieco ciszej, słysząc skruchę we własnym głosie.
- Justin – zaczęła. – Przyznam, że nie było to najmądrzejsze posunięcie w twoim życiu. Żadna dawka alkoholu czy innego gówna nie sprawi, że twoje problemy znikną. Ale od tego są przyjaciele, złotko. Miałeś szczęście, bo Lucas akurat wyszedł do swojej dziewczyny, a Andy już spał, więc spędzałam wieczór samotnie i miałam mnóstwo czasu, żeby cię wysłuchać – mówiła, a jej ton pozostawał ciepły i przyjemny. Jednak jakaś nutka w jej głosie sprawiała, że czułem się jak małe dziecko, złapane na gorącym uczynku.
- Jeszcze raz dziękuję – powtórzyłem. W odpowiedzi położyła mi rękę na ramieniu i obdarzyła jednym z najpiękniejszych uśmiechów. W tej chwili nic się nie liczyło. Myślałem tylko o tym, jak cudownie byłoby wziąć ją w ramiona i wreszcie poczuć smak jej ust, ale zamiast tego tkwiłem tam jak kołek, sparaliżowany wstydem i strachem, że znowu coś spieprzę. – Muszę się zbierać, ojciec pewno odchodzi od zmysłów – powiedziałem po dłuższej chwili milczenia, teatralnie wywracając oczami.
- Mam nadzieję, że cię to nie rozgniewa, ale napisałam mu sms’a z twojej komórki – przyznała cicho brunetka.
- Słucham? – wydukałem zaskoczony. – Co mu napisałaś?
- Pomyślałam, że na pewno się martwi, a nie sądziłam, żebyś go uprzedził, że nie wrócisz na noc, więc napisałam, że nie ma się czym przejmować, bo zostajesz na noc u kolegi. Odpisał jedynie „ok.”, co chyba oznacza, że nie jest źle – wyjaśniła, wciąż lekko zawstydzona. – Przepraszam, że naruszyłam twoją prywatność, ale…
- Cii – uciszyłem ją, przykładając jej palec do ust. – To nie ty tu masz za co przepraszać. Uratowałaś tylko mój gwiazdorski tyłek – mruknąłem, na co cicho zachichotała. Doprawdy uroczy dźwięk. – Ale tak czy inaczej, jutro wigilia. Nie będę ci siedział na głowie, po za tym sam mam sporo rzeczy do zrobienia – oznajmiłem, po czym oboje podnieśliśmy się do pionu. Pod wpływem impulsu przyciągnąłem drobną dziewczynę do siebie i mocno przytuliłem. Nie wiem ile to trwało, ale jak dla mnie, wciąż zdecydowanie za krótko. – Naprawdę dziękuję. Mam u ciebie dług wdzięczności.
- Zapamiętam to sobie, Bieber – ostrzegła mnie, śmiejąc się melodyjnie. Uśmiechnąłem się szeroko i przygotowywałem się szybko do wyjścia. Wciąż dziękując tej anielskiej istotce, pożegnałem się z nią i udałem do domu.
            Cieszyłem się, że nie poruszała tematu moich wczorajszych lamentów. Mimo wszystko wiedziałem, że ma sporo pytań i powinienem jej to w najbliższym czasie wyjaśnić. Jednak było w niej coś tak tajemniczego i jednocześnie niepewnego, że nie potrafiłem jej zrozumieć.
            Wiedziałem jedno. Ta dziewczyna sprawiała, że powoli traciłem rozum i kompletnie wariowałem. 
* * * *
Matko, kocham Was najmocniej! Dziękuję za te wspaniałe 15 komentarzy pod ostatnim rozdziałem <3 Chyba muszę Was częściej szantażować :D Mam nadzieję, że od czasu do czasu dacie znać o swojej obecności, bo to naprawdę mnie motywuję. Przynajmniej klikajcie "czytam" pod rozdziałami, a ja już będę szczęśliwa :) 
Jak Wam się podoba rozdział? Ja jestem całkiem zadowolona. Czyż pijany Justin nie jest uroczy? Haha :D Jak myślicie, co będzie dalej? Czy sekret Amy kiedyś się wyda? 
Skończyły mi się zapasowe rozdziały, ale do piątku coś wymyślę. Niestety, częściej niż raz w tygodniu nie dam rady dodawać, choć jak na mnie to i tak bardzo często. 
Pracuję nad nowym szablonem, zobaczymy, co z tego wyjdzie. 
Jeszcze raz dziękuję!
Kocham Was strasznie <3
Pozdrawiam ;** 


10 komentarzy:

  1. Wspaniałe jest te opowiadanie. czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie ciekawe kiedy sie dowie ze to ona:) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę że Amy powinna mu się przyznac!!!! Bynajmniej nie mogę się tego doczekac. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że jest uroczy. Aż sama chciałam go przytulić :). Justin chyba zaczyna kojarzyć fakty. Cherry za bardzo się rozgadała. Mam nadzieję, że Justin szybko zrozumie, że Cherry i Amy to jedna i ta sama osoba, bo aż mnie skręca. No, Justin, rusz mózgownice i się domyśl. Byle szybko. :)
    Pozdrawiam :*
    Patiiiii

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na dalsze części ; D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś najlepsza! Justin jest serio uroczy. Ciekawe kiedy Amy przyna sie do swojego 'wcielenia'.. Będzie sie działo! Czekam na nn:* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszę komentarz, bo [uczciwie powiem] boję się, że znowu skończy się szantażem. Powiem tak: proszę, postaraj się siąść i napisać kolejny rozdział. Okej? Bo ja czekam i jestem strasznie niecierpliwą osobą. Chyba nie chcesz żebym przez ciebie wpadła w nerwicę?..
    Haha, pozdrawiam. A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, oczywiście, że tego nie chcę! Dziękuję za ten komentarz, mam nadzieję, że nie zniszczę do końca Twojej psychiki, a rozdział będzie jak zawsze w piątek i postaram się zrobić wszystko, żeby Was zadowolić <3 Kocham Cię!
      Pozdrawiam ;**

      Usuń
  8. Świetne! czekam na nowy ; ]

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też ładnie proszę o jak najszybsze dodawanie :) Wygląda na to ze zaczyna się prawdziwa akcja! P.S. Nowy szablon jest świetny ;)
    Gardena

    OdpowiedzUsuń